Ciągle pada... tym razem deszcz :( Ale siedzenie na trenażerze przychodzi mi kolejny raz z rzędu zadziwiająco lekko... może to zasługa starannie dobieranego repertuaru filmowego ? :D
No i zrobiło nam się biało, jako że jedynym sprawnym rowerem jest w tej chwili szoska nie pozostało nic innego jak kręcić na rolce. Pobiłem rekord długości treningu na tym gównie i nawet nie byłem znudzony...:D
No i po pierwszym kapciu w sezonie zaliczyłem nadspodziewanie szybko pierwszą 'glebę'. W sumie to w strasznie głupi sposób - na prostej, równej, suchej asfaltowej drodze, cisnąłem sobie z wiatrem w plecy na stojąco... i nagle ni z gruchy ni z piteruchy spadł mi łańcuch z korby, straciłem równowagę i przyszlifowałem afsalt, ciuchy, rower i siebie :/ Straty w ludziach: obity łokieć, kolano i obojczyk, straty w sprzęcie: poszarpana nowa bluza (sic!), stara bluza i trochę przytarta manetka. W sumie to mogło skończyć się dużo gorzej gdyby coś za mną jechało i nie wyhamowało... ale ciuchów szkoda :(
Gleba na samym początku treningu, ale że umówiłem się z Robinem to zrobiłem trening, który wszedł troszkę w nogi dzięki wiejącemu prosto w ryj wiatrowi... i to przez prawie 20km. Wstyd się przyznać ale od Robina wróciłem do domu autobusem :D
Pisząc otwarty z hukiem mam na myśli dosłowne znaczenie ;)
Niedziela, piękna, deszczowo-wietrzna pogoda, wprost wymarzona na rower, jadę sobie szosiakiem, ujechałem całe 6km i w tym momencie pojawia się tytułowy HUK, tylna dętka zostaje opróżniona z powietrza w czasie mniejszym niż 1 sekunda (to chyba mój rekord) a ja wesoło podskakując w kroplach spadającego deszczu wracam sobie te 6km do domu :)
Nie powiem... rowerowy rok rozpoczyna się naprawdę ciekawie :D
Jako, że trening trzeba było zrobić to po powrocie zmieniłem jedynie buty i resztę "dobiegałem".
Pogoda rewelacyjna... no może oprócz wiatru, ale nie będę narzekał, szczerze mówiąc to nawet nie marzyłem o takiej pogodzie w Styczniu ;)
Niestety kierowcy jacy byli w 2011 tacy pozostali w 2012 i dalej wyprzedzają na grubość gazety... dziś było takich kilku, a z jednym z nich udało mi się zamienić parę słów po tym jak zatrzymał się na światłach - grzecznie (naprawdę grzecznie :D) wytłumaczyłem mu że powinien był mnie wyprzedzić w trochę inny sposób, nawet pokazałem mu ile to mniej więcej 1 metr i co...? Podziałało, za drugim razem jak mnie wyprzedzał zrobił to drugim pasem, więc rzucanie kurw**i jest mniej skuteczną metodą od uprzejmej prośby. Zobaczymy czy na innych kierowców też tak będzie to działać.
2011 się skończył a ja żadnego podsumowania nie napisałem... a jest co podsumowywać, jutro sobie kupie piwko i coś napiszę ;)