Wypadek, przypadek ?
Czwartek, 12 stycznia 2012
· Komentarze(7)
Kategoria 60-100
No i po pierwszym kapciu w sezonie zaliczyłem nadspodziewanie szybko pierwszą 'glebę'. W sumie to w strasznie głupi sposób - na prostej, równej, suchej asfaltowej drodze, cisnąłem sobie z wiatrem w plecy na stojąco... i nagle ni z gruchy ni z piteruchy spadł mi łańcuch z korby, straciłem równowagę i przyszlifowałem afsalt, ciuchy, rower i siebie :/
Straty w ludziach: obity łokieć, kolano i obojczyk, straty w sprzęcie: poszarpana nowa bluza (sic!), stara bluza i trochę przytarta manetka. W sumie to mogło skończyć się dużo gorzej gdyby coś za mną jechało i nie wyhamowało... ale ciuchów szkoda :(
Gleba na samym początku treningu, ale że umówiłem się z Robinem to zrobiłem trening, który wszedł troszkę w nogi dzięki wiejącemu prosto w ryj wiatrowi... i to przez prawie 20km.
Wstyd się przyznać ale od Robina wróciłem do domu autobusem :D
Straty w ludziach: obity łokieć, kolano i obojczyk, straty w sprzęcie: poszarpana nowa bluza (sic!), stara bluza i trochę przytarta manetka. W sumie to mogło skończyć się dużo gorzej gdyby coś za mną jechało i nie wyhamowało... ale ciuchów szkoda :(
Gleba na samym początku treningu, ale że umówiłem się z Robinem to zrobiłem trening, który wszedł troszkę w nogi dzięki wiejącemu prosto w ryj wiatrowi... i to przez prawie 20km.
Wstyd się przyznać ale od Robina wróciłem do domu autobusem :D