Wpisy archiwalne w kategorii

zawody

Dystans całkowity:1034.60 km (w terenie 467.00 km; 45.14%)
Czas w ruchu:46:17
Średnia prędkość:20.95 km/h
Maksymalna prędkość:66.60 km/h
Suma podjazdów:6477 m
Maks. tętno maksymalne:206 (103 %)
Maks. tętno średnie:194 (97 %)
Suma kalorii:24137 kcal
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:44.98 km i 2h 06m
Więcej statystyk

AMP Poznań

Niedziela, 22 maja 2011 · Komentarze(0)
Kategoria zawody
Kilometraż z piątku + soboty + niedzieli.

Jeśli chodzi o stronę sportową to kupa, jeśli chodzi o pozostałe strony akademickiej imprezy - BAJKA :D

Rekord avr HR - 184bpm/23min :p

Powerade Zabierzów

Niedziela, 15 maja 2011 · Komentarze(6)
Kategoria 30-60, zawody
WRESZCIE PUDŁO!!!!

Aż chyba coś tutaj napiszę

Pobudka 7 rano, pogoda fatalna niestety prognozy się sprawdzają jest zimno choć nie pada... jeszcze. No cóż wpisowe zapłacone więc nie ma wyboru, zjadam lekkie śniadanie, potem pakowanie ciuchów, sprawdzenie sprzętu, spakowanie tego wszystkiego w samochód i można wyruszyć na podbój Zabierzowa a właściwie Karniowic koło Zabierzowa.
Ledwo wyjechałem z Krakowa, spoglądam w lusterko a za mną kolumna samochodów z rowerami na dachach - fajnie, przynajmniej szybko trafie na miejsce. Po drodze mijam kilkanaście osób które postanowiły dojechać z Krakowa na rowerach. Na miejsce dojeżdżam około 9 - do startu 2h w sam raz żeby odebrać numerek, coś dojeść, przebrać się, poszukać znajomych i trochę się rozgrzać.
Przed biurem jak zwykle kolejka w której stoi kilkadziesiąt osób, nauczony doświadczeniem wziąłem ciuchów jakbym na Syberię się wybierał i dobrze przynajmniej nie zmarznę w kolejce ;)
Po załatwieniu formalności, wracając do auta spotkałem Filipa który też startował na mini - nie będę jechał sam :D
Pokręciliśmy się trochę w okolicach startu, obejrzeliśmy start dystansu MEGA i przyszedł czas na nas.
Sektory miały zostać otwarte o 11:05 i o tej godzinie pojawiłem się z Filipem na starcie, niestety co to zobaczyliśmy trochę nas przeraziło... na starcie stało już około 200 zawodników, jeśli wystartujemy z końca stawki to nie ma szans na dobry wynik, rowery w górę i trzeba się przepychać do przodu, dopchaliśmy się gdzieś do pierwszej setki dalej się już nie dało, na szczęście pierwsze kilka kilometrów biegło szerokim asfaltem, więc była szansa przesunąć się po starcie do przodu.
"Minuta do startu" powiedziano przez głośniki, włączyłem pulsometr i... zaskoczenie - tętno 70, normalnie przed startem mam około 100, uznałem to za dobry znak ;) 3, 2, 1 start! Klikanie SPDów i ruszyliśmy już po kilku metrach na pierwszym zakręcie wyprzedziłem kilka osób, starałem trzymać się koło Filipa, ale niestety w tym tłumie wypracował sobie lepszą pozycję i mi odjechał.
Od razu zaczął się podjazd, nawet stromy jak na asfalt, zaczęła się wstępna selekcja, powoli przesuwałem się do przodu, i na końcu podjazdu doszedłem do wniosku że wyprzedziłem trochę osób i jestem pewno gdzieś w okolicach 30-40 miejsca.
Zaczął się szuter i zaczął padać deszcz, prognozy się sprawdzają zaraz pewno lunie. Złapałem się kilkuosobowej grupki i tak pokonałem pierwsze kilometry trasy, dość szybko dogoniliśmy maruderów którzy 15min wcześniej startowali z dystansem MEGA i zaczęły się problemy po trzeba było wyprzedzać kolejne osoby... deszcze padał już z pełną mocą, zrobiło się ślisko więc zatrzymanie na podjeździe było równoznaczne z pokonywaniem go "z buta", w sumie wyszło mi to na dobre, zeskoczyłem z roweru i biegusiem z rowerem na plecach wyprzedziłem dużą grupkę 'megowców', to dobrze - pomyślałem może na zjeździe nikogo nie trzeba będzie wyprzedzać, niestety było inaczej.
Ludzie zjeżdżali bardzo zachowawczo, wąsko, nie ma jak wyprzedzić, czołówka mi odjeżdża, pada coraz mocniej - nie wygląda to dobrze. Na chwilę robi się płasko udaje mi się wyprzedzić ludzi którzy blokowali mnie na zjeździe i mogę trochę nadrobić na zjeździe, 3 osobową grupkę która jedzie mocnym tempem, rozpoznaje wśród trójcy Janka a więc to na pewno chłopaki z mini. Trasy MEGA i MINI rozjeżdżają się, nie będzie już problemu z wyprzedzaniem. Jedziemy razem parę km po których jeden z chłopaków wrzuca wyższy bieg, łapie się na jego koło i tak we dwójkę odjeżdżamy reszcie. Zaczyna się asfaltowy kawałek trasy, cały czas trzymam się z tyłu mimo że spod kół mojego towarzysza lecą na mnie litry wody, w okularach prawie nic nie widzę a bez się jechać nie da. Na szczęście asfalt szybko się kończy a z nim mało przyjemny prysznic. Dojeżdżamy kolejnego zawodnika i znów jedziemy w trójkę ale tylko przez chwilę, zaczyna się lekki podjazd, dochodzę do wniosku że to dobry moment na ucieczkę, przyciskam trochę mocniej i odjeżdżam, spoglądam w tył i widzę że chłopaki zostali. Jest dobrze - wydaje mi się że jestem w pierwszej trzydziestce. Znów zaczyna się asfalt, wieje niemiłośiernie, zaczynam żałować że odjechałem od reszty, odwracam się w tył ale nikogo już nie widać, deptam z całych sił, na horyzoncie pojawia się kolejny zawodnik, dojeżdżam go i chwilę za nim jadę, na asfaltowym zjeździe trochę odpoczywam na kolę, kątem oka dostrzegam że na końcu nie ma żadnego wypłaszczenia tylko kolejny podjazd - w sumie mała hopka, nie myśląc długo rozpędzony jazdą na kole, zaraz na początku hopki wyskakuje zza pleców i ostatkiem sił wyciągam się na górę, szybkie spojrzenie w tył - kolejny konkurent został, znów zaczyna się teren, błoto robi się głębokie, ciężko to idzie ale walczę. Po paru minutach dostrzegam przed sobą kolejnego zawodnika ale zaczyna się kryzys coraz ciężej mi to idzie, do mety jeszcze 10km, zaczyna mi się robić zimno. Dojeżdżam do najbardziej stromego zjazdu i widzę że zawodnik który jest przede mną zbiega po zjeździe, jeśli zjadę to go dogonię, zjeżdżam, ślisko, stromo a na dole Piotr z aparatem który krzyczy że na dole jest rów i kilka metrów najlepiej podjeść z buta, tak też robię wyprzedzając przy tym kolejną osobę, zaczyna się przyjemny choć śliski singielek, na szczęście przed startem upuściłem dużo powietrza z Rocket Ronów które trzymają bardzo dobrze jak na takie warunki, rozpędzony dojeżdżam kolejnego zawodnika, który zaraz po tym jak do niego dojechałem nie trafia w mały mostek nad rzeczką i musi zeskoczyć z roweru. Wyprzedzam go i cisnę ile fabryka dała w stronę mety, jadę bez licznika ale naklejki na drzewach mówią że do mety już tylko kilka kilometrów - jeszcze nie wiem że najgorsze przede mną... trasa wjeżdża w rzekę! - tak trzeba jechać kilkaset metrów rzeką a do tego na brzegu stoją organizatorzy i pilnują żeby nikt nie próbował jechać brzegiem, lodowata woda przelewa mi się przez buty, jest mi już naprawdę zimno, rzeka się kończy, zaczyna się asfalt i podjazd, dobrze trochę się rozgrzeje, powoli słychać już muzykę ze starto-mety, spoglądam za siebie i widzę że ktoś naprawdę mocno za mną ciśnie, nic z tego; ośka-blat i ostatkiem sił jadę do mety, wypłaszcza się, widzę już reklamowe balony, do mety kilkaset metrów, zawodnik za mną jest już niedaleko, widzę taśmę i stojącego obok niej 'pilota', nie do końca wiem gdzie jechać, krzyczę ile sił w płucach "GDZIE!?" ten wskazuje ręka zjazd skarpą z drogi, do mety kilkadziesiąt metrów, nie obracam się już za siebie tylko naciskam z całych sił na pedały. Zmęczony, zmarznięty i przemoczony wpadam na metę, na której stoi Filip mówiąc że dojechał dosłownie kilka sekund temu, pytam o miejsce, w odpowiedzi słyszę głos jednego z kibiców że dojechaliśmy jako jedni z pierwszych, nie wierzę. Pewno gość przed chwilą przyszedł na metę i nie widział jak inni zawodnicy finiszują.
No nic wyniki pewno będą za chwilę, jadę do auta założyć jakąś ciepła kurtkę, nic to nie daje dalej trzęsę się z zimna, trzeba zdjąć wszystkie przemoczone ciuchy i przebrać się w 'cywilne'. Przebieram się, pakuje rower odpalam auto i dzwonię do Edka żeby sprawdził na necie jak tam miejsce, mówi że oddzwoni. Po paru sekundach słychać dzwonek telefonu - Halo - "No Kox ale pojechałeś! 7 open 3 w M2" - nie wierzę, to nie może być prawda, będę na pudle!
Dekoracja ma być o 15, ciągle nie wierzę ale po chwili słychać przez głośniki:
"Kategoria M2, miejsce trzecie - Miłosz Połomski Goggle Pro Active Eyewear Team!"
To nie może być pomyłka, to nie jest pomyłka! :)

Zabierzowskie Pudło © Tankian


Zabierzowskie Pudło2 © Tankian


Z tego miejsca podziękowania dla Roberta i chłopaków z SzosowegoKrakowa bez których nie nabił bym w tym roku tylu kilometrów i Piotra który już kilka razy w tym sezonie ratował mój rower - DZIĘKI!

Miejsce Open 7/231
Miejsce M2 3/46

P.S. HR max wyszedł 206 o.O, ciekawe czy to błąd SIGMY czy rzeczywiście tak mi wybiło ;)

XC Las Wolski

Sobota, 7 maja 2011 · Komentarze(3)
Kategoria zawody, 30-60
Fotek brak, oficjalnych wyników też ale było bardzo fajnie - nie licząc spotkania z ziemią podczas którego straciłem daszek z kasku i trochę skóry z twarzy ;)

Z tego co dowiedziałem się na mecie to 15/35 gdyby nie upadek byłoby pewno lepiej...

Klasyk Beskidzki

Wtorek, 3 maja 2011 · Komentarze(5)
Kategoria 30-60, zawody
avg. cad 81

Genialna trasa, fajna pogoda, dobra organizacja, słaba jazda w moim wykonaniu tak w skrócie można podsumować pierwszy w sezonie wyścig na szosie w Łosiach koło Gorlic.
Z tego miejsca pragnę podziękować Antkowi który wyciągnął mnie na ten wyścig - DZIĘKI!:-)

Średnia raczej średnia ale 990m przewyższenia na 60km to jednak trochu jest ;)

"Ogień z dupy" autor - HH2 © Tankian


Na podjeździe © Tankian


Miejsce średnie - 79/144 open, w przeciwieństwie do MTB na szosie trzeba mieć jakąś strategie... :p

ŚLR Daleszyce

Niedziela, 17 kwietnia 2011 · Komentarze(1)
Kategoria 30-60, zawody
Znowu obsuwa o 2h ze startem, problemy z chipami i wynikami :(

A tak poza tym to bardzo fajna impreza, wyników wciąż nie ma, ale nie było źle ;)

Na starcie © Tankian

XC Pychowice - MLA

Sobota, 2 kwietnia 2011 · Komentarze(1)
Kategoria 30-60, 60-100, zawody
XC w Pychowicach, w tym roku udało się dojechać do mety i nawet nie dostać dubla, mało to ja wsadzałem ludziom duble o.O

Ogólnie do 3 okrążenia było OK, potem mi się zesłabło trochę, ale jakoś dojechałem do mety :p

Miejsce około 20 na około 50, ni ma jeszcze oficjalnych wyników :(

Więcej zdjęć

XC w Pychowicach © Tankian

XC Orzesze - pierwszy start w sezonie

Niedziela, 27 marca 2011 · Komentarze(2)
Kategoria 0-30, zawody
Pierwszy start w sezonie, XC w Orzeszu :)

Wszystko zapowiadało się fajnie, choć na termometrze było tylko kilka stopni na plusie a miejscami leżał jeszcze śnieg ;)
Na miejscu byłem 2h przed startem, akurat żeby się przebrać, zapisać, coś przekąsić, napić się i rozgrzać ;)
Spodziewałem się niższego poziomu ale jak zobaczyłem koszulki Twomarku i Dobrych Sklepów Rowerowych to trochę zwątpiłem :p

Start mojej kategorii miał być około 13:00 ale... no i tu zaczyna się cała historia.
Przyczepiłem numerek, wbiłem się w nowe teamowe ciuchy i zacząłem rozgrzewać, potem szybko na start i tu zaskoczenie na trasę wyjeżdżały dopiero dzieciaki!
Żeby nie zmarznąć ani nie przegapić startu kręciłem się w okolicach "platformy startowej", godzinę, drugą godzinę, trzecią godzinę... w między czasie startowały kolejne kategorie a elita wciąż czekała i tak prawie do 17:00. Nie muszę chyba mówić że przestałem się rozgrzewać po kilkudziesięciu minutach, siedziałem sobie spokojnie i marzłem ;]

Gdy wreszcie WSZYSTKIE - oprócz naszej - kategorie ukończyły wyścig zaproszono nas na start, sprawdzono listy i... nieee nie ruszyliśmy :) czekaliśmy dalej ponieważ pan sędzia akurat teraz musiał liczyć wyniki poprzednich kategorii, dopiero po tym jak chłopki zagrozili że sami sobie odliczą i wystartują bez pozwolenia łaskawie przyturlał się na start i nas wypuścił.

Po rozgrzewce nie było śladu, więc pierwsze okrążenie szło ciężko. Na trasie błota po piasty, nawet na płaskie odcinki trzeba było brać "z buta", ale z okrążenia na okrążenie robiło mi się cieplej i jechało przyjemniej;)
Choć nogi paliły to najlepiej jechało mi się czwartą rundę, jak dla mnie powinny być jeszcze co najmniej dwie - 4x4,5km to stanowczo za mało, no ale jak się nie ma co się lubi...

Podsumowując; sam wyścig super, trasa mogła by być trochę trudniejsza (za mało korzeni, kamieni, zjazdów) i dłuższa. O organizacji wolę nie pisać bo tego bloga mogą czytać dzieci a słowa potrzebne do opisania tego co się działo przed startem są delikatnie mówiąc niecenzuralne ;)

Miejsce 20/47 w elicie, biorąc pod uwagę fakt, że byłem głodny, zmarznięty i w tym roku praktycznie nie jeździłem jeszcze na MTB a konkurencja była nie byle jaka to wynik przyzwoity;)
Tętno ładnie się wkręcało i średnie wyszło takie jak powinno a maksymalne nawet wyższe;)

Przed startem © Tankian

Powerade Krynica

Sobota, 14 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria zawody
M2 - 66
Open 174